Aby upewnić się, że ma do czynienia z demonem, święty Wincenty Pallotti ukrył karteczkę. Opętana znalazła ją i przyniosła do niego idąc na kolanach.
Stowarzyszenie pallotynów jest jednym z najbardziej znanych i prężnych zgromadzeń zakonnych w Kościele katolickim. Tymczasem nie wiedzieć czemu założyciel pallotynów jakby nie mógł wyjść z cienia. A przecież w przypadku świętego Wincentego Pallottiego (1795-1850) mamy do czynienia z osobowością niezwykłą i śmiało można go zaliczyć do grona największych świętych.
O jego formacie świadczy choćby epizod z ostatnich dni jego żywota. Na początku stycznia, kiedy spowiadał, dostrzegł u stóp konfesjonału biedaka drżącego z zimna. Ksiądz Wincenty zdjął swój płaszcz i zarzucił go na ramiona bezdomnego. Przez to sam się przeziębił, dostał ostrego zapalenia płuc i wkrótce potem zmarł.
Wincenty był wizjonerem, bo na ponad sto lat przed Soborem Watykańskim II obudził uśpionego olbrzyma, jakim był laikat. Uświadamiał świeckim ich powołanie do apostolstwa i odpowiedzialności za Kościół. Dzisiaj robią to nadal jego duchowi synowie - pallotyni.
Święci rodzice idealnego syna
Przyszedł na świat w Rzymie jako trzecie z dziesięciorga dzieci w rodzinie dobrze prosperującego kupca. To, że matka była osobą bardzo pobożną, nikogo nie dziwi. Natomiast postawa ojca nie przystawała do ówczesnych kanonów zachowań. Pietro Pallotti uczestniczył w kilku mszach dziennie, odmawiał z rodziną cząstkę różańca i znajdował jeszcze czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Po latach Wincenty powie: "Bóg dał mi świętych rodziców".
Wzorem ojca również Wincenty chętnie i często adorował Najświętszy Sakrament. Był bardzo wrażliwy na ludzką biedę, uczynny i pracowity. Sprzedał zdobyte w szkole nagrody, a pieniądze oddał ubogim. Pewnego razu odstąpił ubogiej rodzinie własny pokój na noc, a sam spał na podłodze. Któregoś dnia przyszedł do swojej ciotki we Frascati bez spodni i trzewików, bo po drodze odstąpił je biednemu chłopcu.
Często pościł. Jego matka mówiła: "Nigdy nie zrobił mi przykrości".
Podczas nauki w słynnym Kolegium Rzymskim, założonym przez świętego Ignacego Loyolę, myślał o kapłaństwie. Chciał zostać kapucynem, ale uniemożliwiło mu to wątłe zdrowie. Postanowił zostać kapłanem diecezjalnym, światłym kapłanem. Dlatego studiował na uniwersytecie La Sapienza, gdzie zdobył podwójny doktorat: z filozofii i teologii.
Świadek dobroci Boga
Przyjęcie 16 maja 1818 roku w Bazylice świętego Jana na Lateranie święceń kapłańskich napawało go szczęściem. W swoim dzienniczku duchowym zapisał: "Nieskończona dobroć naszego więcej niż Najdroższego Boga raczyła w sposób godny podziwu wynieść mnie do najszczytniejszego kapłaństwa".
Przed uhonorowanym doktoratem młodym księdzem stała kariera uniwersytecka. Istotnie, przez 10 lat był profesorem teologii na uniwersytecie La Sapienza. Ale ksiądz Pallotti zupełnie nie pasował do wizerunku zasuszonego naukowca, tkwiącego z nosem w książkach i uciekającego od świata. Przeciwnie, Wincenty ten świat przetwarzał, starał się go zmienić na lepszy. Zakładał szkoły wieczorowe dla młodzieży, zyskał sławę apostoła Rzymu, świetnego kaznodziei, rekolekcjonisty, kierownika duchowego, spowiednika zwykłych ludzi, kardynałów i papieży. Głosił kazania na placach, wzbudzając zaciekawienie nawet przypadkowych przechodniów. Serca słuchaczy zdobył prostotą i zaangażowaniem, z jakim głosił Słowo Boże.
Pallotyni, czyli dzieło życia
Prowadził rekolekcje dla wszystkich grup społecznych: od ludu rzymskiego do notabli. Udzielał się także jako ojciec duchowny Seminarium Rzymskiego.
Ksiądz Pallotti doszedł do przekonania, iż najlepsze efekty w podnoszeniu poziomu religijnego i moralnego społeczeństwa może przynieść włączenie w pracę apostolską osób świeckich, współpracujących z księżmi.
W tym przekonaniu umocniło go natchnienie od Boga, jakie przeżył 9 stycznia 1835 roku podczas odprawiania mszy świętej. Dało mu ono impuls do założenia 4 kwietnia tegoż roku Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, którego charyzmatem jest współpraca świeckich i osób duchownych.
W grudniu tego samego roku ksiądz Wincenty Pallotti został rektorem kościoła Santo Spirito dei Napoletani w Rzymie. Sława jego i jego współtowarzyszy tak wzrosła, że władze kościelne w 1846 roku zaproponowały mu jako miejsce zamieszkania kościół Santissimo Salvatore in Onda wraz z przylegającym klasztorem, który do dziś jest główną siedziba pallotynów.
W tym czasie stał się spowiednikiem w wielu domach zakonnych, seminariach, szpitalach i więzieniach. Założył także Dom Miłosierdzia dla dziewcząt osieroconych po epidemii cholery. "Wszystkich tych dzieł Twojej miłości i miłosierdzia - modlił się Pallotti - dokonujesz, Boże mój, stale, w dzień czy w nocy, czy ja czuwam, czy śpię, czy myślę o Tobie, czy też nie myślę".
Święty wzywa do wojny
"Wojna, wojna, wojna! Do broni! Do broni! - nawoływał święty Wincenty Pallotti w liście do swego przyjaciela, świętego Kaspra del Bufalo. Czy założyciel pallotynów był zwolennikiem walki z bronią w ręku? Nic podobnego. To zawołanie z listu do przyjaciela odnosi się do bezwzględnej walki z grzechem, a także przeciwko temu, który jest jego ojcem.
Z książki księdza Marcello Stanzione pt. "Niezwykłe objawienia świętych" (Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013) dowiadujemy się o nieznanej bliżej w Polsce działalności świętego Wincentego Pallottiego, jaką była walka z demonami i posługa egzorcysty. Uważał ją za szczególnie zaszczytną, ponieważ została ona zapoczątkowana przez Jezusa. Dlatego wyrzucał chrześcijanom, że ignorują znaczenie tego aktu.
Święci rodzice idealnego syna
Przyszedł na świat w Rzymie jako trzecie z dziesięciorga dzieci w rodzinie dobrze prosperującego kupca. To, że matka była osobą bardzo pobożną, nikogo nie dziwi. Natomiast postawa ojca nie przystawała do ówczesnych kanonów zachowań. Pietro Pallotti uczestniczył w kilku mszach dziennie, odmawiał z rodziną cząstkę różańca i znajdował jeszcze czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Po latach Wincenty powie: "Bóg dał mi świętych rodziców".
Wzorem ojca również Wincenty chętnie i często adorował Najświętszy Sakrament. Był bardzo wrażliwy na ludzką biedę, uczynny i pracowity. Sprzedał zdobyte w szkole nagrody, a pieniądze oddał ubogim. Pewnego razu odstąpił ubogiej rodzinie własny pokój na noc, a sam spał na podłodze. Któregoś dnia przyszedł do swojej ciotki we Frascati bez spodni i trzewików, bo po drodze odstąpił je biednemu chłopcu.
Często pościł. Jego matka mówiła: "Nigdy nie zrobił mi przykrości".
Podczas nauki w słynnym Kolegium Rzymskim, założonym przez świętego Ignacego Loyolę, myślał o kapłaństwie. Chciał zostać kapucynem, ale uniemożliwiło mu to wątłe zdrowie. Postanowił zostać kapłanem diecezjalnym, światłym kapłanem. Dlatego studiował na uniwersytecie La Sapienza, gdzie zdobył podwójny doktorat: z filozofii i teologii.
Świadek dobroci Boga
Przyjęcie 16 maja 1818 roku w Bazylice świętego Jana na Lateranie święceń kapłańskich napawało go szczęściem. W swoim dzienniczku duchowym zapisał: "Nieskończona dobroć naszego więcej niż Najdroższego Boga raczyła w sposób godny podziwu wynieść mnie do najszczytniejszego kapłaństwa".
Przed uhonorowanym doktoratem młodym księdzem stała kariera uniwersytecka. Istotnie, przez 10 lat był profesorem teologii na uniwersytecie La Sapienza. Ale ksiądz Pallotti zupełnie nie pasował do wizerunku zasuszonego naukowca, tkwiącego z nosem w książkach i uciekającego od świata. Przeciwnie, Wincenty ten świat przetwarzał, starał się go zmienić na lepszy. Zakładał szkoły wieczorowe dla młodzieży, zyskał sławę apostoła Rzymu, świetnego kaznodziei, rekolekcjonisty, kierownika duchowego, spowiednika zwykłych ludzi, kardynałów i papieży. Głosił kazania na placach, wzbudzając zaciekawienie nawet przypadkowych przechodniów. Serca słuchaczy zdobył prostotą i zaangażowaniem, z jakim głosił Słowo Boże.
Pallotyni, czyli dzieło życia
Prowadził rekolekcje dla wszystkich grup społecznych: od ludu rzymskiego do notabli. Udzielał się także jako ojciec duchowny Seminarium Rzymskiego.
Ksiądz Pallotti doszedł do przekonania, iż najlepsze efekty w podnoszeniu poziomu religijnego i moralnego społeczeństwa może przynieść włączenie w pracę apostolską osób świeckich, współpracujących z księżmi.
W tym przekonaniu umocniło go natchnienie od Boga, jakie przeżył 9 stycznia 1835 roku podczas odprawiania mszy świętej. Dało mu ono impuls do założenia 4 kwietnia tegoż roku Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, którego charyzmatem jest współpraca świeckich i osób duchownych.
W grudniu tego samego roku ksiądz Wincenty Pallotti został rektorem kościoła Santo Spirito dei Napoletani w Rzymie. Sława jego i jego współtowarzyszy tak wzrosła, że władze kościelne w 1846 roku zaproponowały mu jako miejsce zamieszkania kościół Santissimo Salvatore in Onda wraz z przylegającym klasztorem, który do dziś jest główną siedziba pallotynów.
W tym czasie stał się spowiednikiem w wielu domach zakonnych, seminariach, szpitalach i więzieniach. Założył także Dom Miłosierdzia dla dziewcząt osieroconych po epidemii cholery. "Wszystkich tych dzieł Twojej miłości i miłosierdzia - modlił się Pallotti - dokonujesz, Boże mój, stale, w dzień czy w nocy, czy ja czuwam, czy śpię, czy myślę o Tobie, czy też nie myślę".
Święty wzywa do wojny
"Wojna, wojna, wojna! Do broni! Do broni! - nawoływał święty Wincenty Pallotti w liście do swego przyjaciela, świętego Kaspra del Bufalo. Czy założyciel pallotynów był zwolennikiem walki z bronią w ręku? Nic podobnego. To zawołanie z listu do przyjaciela odnosi się do bezwzględnej walki z grzechem, a także przeciwko temu, który jest jego ojcem.
Z książki księdza Marcello Stanzione pt. "Niezwykłe objawienia świętych" (Wydawnictwo Esprit, Kraków 2013) dowiadujemy się o nieznanej bliżej w Polsce działalności świętego Wincentego Pallottiego, jaką była walka z demonami i posługa egzorcysty. Uważał ją za szczególnie zaszczytną, ponieważ została ona zapoczątkowana przez Jezusa. Dlatego wyrzucał chrześcijanom, że ignorują znaczenie tego aktu.