Wincenty Pallotti podjął pracę duszpasterską w wojskowym szpitalu Cento Preti. Było to trudne zadanie. Obok zwyczajnego duszpasterstwa musial podejmować prace, które wychodziły daleko poza jego kapłańskie obowiązki. Dawał zwolnienia, skracał czas kary. Niekiedy bronił żołnierzy przed niesprawiedliwym traktowaniem. Pomagał rodzinom ukaranych żołnierzy. Jego zaangażowanie socjalne było bardzo wielkie. Żołnierze papieskiej armii byli niezadowoleni i dlatego bardzo podatni na myśli rewolucyjne.
Najwyższa głowa Państwa Kościelnego, papież, miał wielu przeciwników. Wzrastała nienawiść do Kościoła.
Chorzy żołnierze czuli się opuszczeni i zdradzeni. A ponieważ brakowało leków, ogarniał ich lęk przed nieuniknioną śmiercią.
W tak podminowanej sytuacji wszedł wśród chorych i zranionych żołnierzy Wincenty Pallotti. Przedziwym sposobem odniósł także w tej dziedzinie sukces. Liczyły się tu bowiem bardziej gesty miłości i konkretne czyny niż same słowa. Tylko w ten sposób można zrozumieć zmiany na lepsze w tym zapomnianym szpitalu. Wprowadzono nawet religijny porządek dnia.
Dzięki tej pracy Wincenty Pallotti i jego współtowarzysze zyskali sobie u władz kościelnych tak wielkie uznanie, że wkrótce chciano oddać w ich ręce całe duszpasterstwo żołnierzy.
Te niezwyczajne i dlatego skuteczne sposoby działania Wincentego Pallotteigo sprawiły jednak, że odezwali się także przeciwnicy i oszczercy.
Wincenty znajdował się coraz bardziej pod obstrzałem różnych opinii. Przeciwnicy nazywali go "ministrem wojny papieża".
W roku 1848, kiedy wrzały ruchy rewolucyjne, musiał się ukryć, aby uniknąć zemsty. W jakiś cudowny sposób nie został znaleziony.
W tego rodzaju pracy duszpasterskiej Wincentemu Pallottiemu nie chodziło o wojsko, lecz o konkretnego człowieka w tej instytucji.
Nie błogosławił broni, by użyć powierzchownego żargonu, ale z miłością i zrozumieniem troszczył się o każdego żołnierza. Uprzedzenia żyją najdłużej, czasem wieki.