S. M. Barbara Rohde SAC, ZAK - moi przyjaciele

Sobotni wieczór. Właśnie pożegnałam Janeczkę, Miecię, Tosława - moich Przyjaciół z ZAK. Znowu, jak co miesiąc, cały dzień spędziliśmy razem. Przeżyliśmy go na modlitwie, na "łamaniu chleba", na rozważaniu Słowa. Śpiewaliśmy pieśni przy dźwięku gitary, rozkoszowaliśmy się smakiem pieczonych przez Ewę rogalików, piliśmy gorącą herbatę z cytryną ("bo herbata też jest ważna"). Smak, zapach, atmosfera i doświadczenie "domu". Dużo radości, wdzięczności i tej zwykłej, najzwyklejszej wiary w to, że Bóg jest, że nas kocha i że po raz kolejny przyszedł do nas właśnie wtedy, gdy byliśmy razem...
 
Dobrze mi z tymi ludźmi, tak zwyczajnie i po prostu. Dobrze mi z moimi przyjaciółmi, z ludźmi z którymi dzielę moje życie. Oni kochają mnie, a ja kocham ich... To wszystko. Czy wszystko?

Czasami zastanawiam się: Jak to się dzieje, że pomimo tak różnego stylu życia, wieku, wykształcenia, zawodów, możliwe jest tak daleko idące zrozumienie, współodczuwanie, współdziałanie? Wiem - i to jest chyba jedną z odpowiedzi - że Janeczka, Miecia, Tosław, są nie tylko moimi przyjaciółmi. Oni są też (wpierw) przyjaciółmi Boga. To wzruszające - być przyjacielem Przyjaciół Boga.

Zacisze, Konstancin, Bielsko-Biała, Gniezno, Chojnice... Tam wszędzie spotykam przyjaciół Trójcy. Są rozpoznawalni. Doświadczenie świętej zażyłości z Miłującym emanuje z ich twarzy, z ich spojrzenia, postawy ciała, z ich słów, barwy głosu, z ich życia... Zjednoczenia z Bogiem nie da się schować za pazuchą. Ono jest, po prostu jest. I dlatego że jest - fascynujące, przyciąga i pociąga.

Rok temu prowadziłam dla mojej wspólnoty ZAK (Janeczki, Tosława, Mieci...) rekolekcje w Konstancinie. W tym samym czasie i w tym samym miejscu rekolekcje z postem Daniela przeżywała Asia. Od pierwszej chwili zwróciła moją uwagę. Jej twarz pełna była majestatu i piękna, pokoju i pogody ducha. Już przy pierwszej rozmowie obie poczułyśmy się sobie bliskie, poczułyśmy że jest między nami jakaś niewidzialna nić jedności, że coś (Ktoś) nas łączy. Podobnie było z Marzeną. Z nią po raz pierwszy spotkałam się na sympozjum, też w Konstancinie. Na kolejnym sympozjum poznałam Elizę i jej męża. Piotra nie wiem kiedy i gdzie spotkałam... Może na Szkole Słowa Bożego?...

Nigdy nie myślałam, że Bóg połączy nas bardziej. Wielkie było więc moje zdziwienie (i radość!), gdy w Konstancinie, na pierwszej sesji dla kandydatów do ZAK (w październiku bieżącego roku) zobaczyłam moich "starych znajomych"! Wkrótce okazało się, że i z pozostałymi uczestnikami sesji szybko nawiązałam bliskie i serdeczne więzi. Schodziliśmy na głębiny jakby z chwili na chwilę... Bóg był coraz bardziej rozpoznawalny w nas i pośród nas. Takie doświadczenia mogą być możliwe tylko za sprawą Najwyższego.

Niewątpliwie Najwyższemu pomógł ks. Jan Jędraszek. To właśnie on zaprosił na drogę formacji do ZAK tych, którzy korzystali z różnych wcześniejszych propozycji konstancińskiego domu. To on postanowił, że nie będzie działał sam. Zaprosił do współpracy s. Lucynę, Gabrielę, ks. Krzysztofa i mnie. Jesteśmy razem. Razem tworzymy "ekipę formacyjną". Razem trwamy na modlitwie, razem zastanawiamy się nad kształtem każdej sesji, w końcu razem - wspierając się i licząc na siebie nawzajem - realizujemy program.

"Razem" - to piękne doświadczenie każdego z nas. Piękne. Jest ono dla nas tym bardziej cenne i wartościowe, że mamy głęboką świadomość, że weszliśmy na drogę przygotowaną dla nas przez naszego ukochanego ks. Romana Foryckiego. Jedną z ostatnich rzeczy, które zrobił przed samą śmiercią było przecież postawienie przysłowiowej kropki nad "i" w "Programie Formacji Wstępnej do ZAK". Niejako więc od niego samego przejęliśmy pałeczkę. Głęboko wierzymy - i bardzo tego doświadczamy - że on nas wspiera, że podpowiada nam co i jak robić. Jest wiernym przewodnikiem i towarzyszem naszej drogi. I jestem przekonana, że cieszy się nami. On przecież zawsze cieszył się człowiekiem! Bóg i człowiek był (jest) pasją jego życia! I tak bardzo chciał, by w tej pasji wziął udział każdy i każda z nas. Chciał, by pasją naszego życia było Zjednoczenie.

Gdy myślę o Zjednoczeniu, myślę o Umiłowanej Przedwiecznej Trójcy, myślę o ludziach, o moich przyjaciołach. Myślę o Janeczce, Mieci, Tosławie, Asi, Marzenie, Elizie i jej mężu, myślę o Piotrze, ks. Janie, Krzysztofie, s. Lucynie, Gabrieli, ks. Romanie... i o tylu, tylu innych... Myślę o bliskich mi ludziach i o relacjach, jakie są pomiędzy nami.

Bogu niech będą dzięki za to, że powołuje i zaprasza nas do pięknych relacji i że najpiękniejszą z nich jest relacja przyjaźni, która swoją pełnię i szczyt osiąga właśnie z zjednoczeniu. Życzmy sobie i o to się módlmy, by Zjednoczenie w każdym z nas dojrzewało i rozwijało się w atmosferze i w klimacie "domu".


W: Nasz Prąd, pismo alumnów WSD Księży Pallottynów, Ołtarzew 2012.