Sanna słyszała, jak ludzie opowiadają o księdzu Pallottim i nazywają go świętym. Chciała udać się do niego po radę, a Opatrzność zrządziła, że się spotkali. Około połowy czerwca 1832 roku z bazyliki św. Piotra wyruszyła procesja, do której dołączyła Elżbieta. Przy kościele zwanym Rotundą (Panteon) pochód się zakończył, Elżbieta zaś, nie znając tamtej dzielnicy, nie mogła odnaleźć drogi powrotnej. Błądząc i rozglądając się dookoła, pod kościołem św. Augustyna spostrzegła księdza z kapeluszem pod pachą. Wydał jej się podobnym do Pallottiego, jakiego opisywał jej ksiądz Valle, który w tym czasie został jego penitentem. Podeszła do niego; on przyjrzał się jej i wyczuwając trudność, udzielił wskazówek, a ona niemal bezwiednie trafiła z powrotem na plac św. Piotra. Stwierdziła potem, że był to właśnie ów święty. Będzie się u niego spowiadać, a tamto spotkanie przyniesie ostateczną decyzję co do jej przyszłości.
Zadziwiające, że Sanna i Pallotti porozumieli się już od pierwszej rozmowy w konfesjonale. Najpierw Elżbieta przedstawiła swoją sytuację oraz obawę, którą wywołały u niej słowa ojca Lorii. Święty Wincenty uspokoił penitentkę, a potem napisał do księdza Antonia Luigiego Sanny, że jego siostra "wskutek dolegliwości nie może urzeczywistnić decyzji o powrocie w rodzinne strony, lecz stale jest gotowa to uczynić, gdy warunki pozwolą".
Elżbieta nie tylko spędzała długie godziny w kościołach, lecz także robiła dzianiny pomimo sztywności rąk. Za swoje wyroby nie brała pieniędzy, traktując to jako zajęcie dobroczynne. Raz dziennie gotowała sobie tylko jeden posiłek. Sama żyła z dobroczynności, jak przystało na pątniczkę. W pewnym okresie podjęła się opieki nad chorymi.