Ksiądz Giuseppe, który wydał już wszystkie pieniądze, wiedział, że w Szpitalu Ducha Świętego wakuje stanowisko kapelana. Zgłosił się i od razu został przyjęty. Elżbiecie znalazł skromne zakwaterowanie, najpierw w budynku naprzeciw kościoła Ducha Świętego, a następnie na Piazza della Sacrestia, obok bazyliki św. Piotra na poddaszu gospody, którą prowadzili Vincenzo i Fortunata Campi. Była to jama o długości dwóch i pół metra i szerokości dwóch metrów, sąsiadująca z kuchnią wyposażoną w paleniska i przybory do mycia. Elżbieta mieszkała tam do końca swoich dni. Ksiądz Giuseppe codziennie przynosił jej ze szpitala trochę jedzenia.
Pewnego dnia, kiedy modliła się na głos w bazylice watykańskiej, zwrócił na nią uwagę kierownik penitencjarzy, ojciec Camillo Loria. On także pochodził z Sardynii i znał tamtejszy dialekt, toteż obydwoje porozumieli się od razu i kobieta wybrała go na swojego spowiednika.
W okolicy bazyliki św. Piotra było wiele kościołów. Sanna spędzała dnie na ciągłej modlitwie, jak prawdziwa pątniczka. Wstawała wcześnie i szła do kościoła Matki Bożej Łaskawej, aby wysłuchać mszy: pierwszej, drugiej, trzeciej, a czasami też czwartej. Później aż do południa przebywała w bazylice św. Piotra przed Najświętszym Sakramentem i wizerunkiem Madonny, odprawiając drogę krzyżową, przyjmując komunię duchowo i odmawiając różaniec.